czwartek, 16 lutego 2012

O Matko !

Koleżanka ma synka. Dużo koleżanek ma dzieci, jednak ta jedna, o której tu mowa ma synka. Jedynaka. Dzieciak ma dziewięć lat, dobrze się uczy. Sprytny i inteligentny jest.  Zaczął jej chorować w zeszłym roku.W październiku. Bolał go brzuch, głowa, jak nie głowa, to brzuch. Zaczął opuszczać zajęcia  w szkole, dwa, trzy dni zostawał w domu, bo nie radził sobie z bólem.  Koleżanka od lekarza do lekarza z nim jeździła. Zaczęła w ośrodku zdrowia, od lekarza rodzinnego .Mówiła ,że to może jaki pasożyt albo co, bo dzieciaki w okolicy coś miały. Młoda pani doktor badania zleciła, wszystkie dobrze wyszły, a dzieciak jak chory był tak był. Po namolnych wizytach koleżanki w ośrodku pani doktor stwierdziła, ze to nerwica musi być, bo niemożliwością jest , aby dziecko tak brzuch z niczego bolał. Skierowanie wypisała, Koleżanka pojechała dalej pomocy szukać.  Lekarz nic nie znalazł, stwierdził , że on nie widzi żadnych podstaw do leczenia, okulistę zalecił. Okulista też oczywiście nic nie znalazł. Znów się Koleżanka w przychodni z dzieckiem znalazła. Święta tuż za pasem, dzieciaka nadal i brzuch i głowa a teraz na dodatek jeszcze i gardło bolało. Mizerniał w oczach. Chęci do nauki nie miał i sił też mu brakowało. Inny lekarz rodzinny, bo wiadomo jak to w ośrodkach w małym miasteczku jest. Idziesz do tego, do którego numerek uda ci się zdobyć siłą zazwyczaj w okresie zimowym, gdy przeziębienia i różne inne choroby dopadają połowę mieszkańców i oczywiście do tego lekarza, który danego dnia przyjmuje pacjentów. Tak więc inny lekarz, badania od nowa. Krew ok, mocz w porządku, kał - owsików nie stwierdzono. A dziecko jak płakało, tak płacze i z bólu kuli się na łóżku. Krople od brzucha, tabletka od głowy, syrop na gardło.  Ponieważ żadne z zastosowanych lekarstw nie pomagało, padła decyzja - szpital.  Należy wykonać tomografię komputerową głowy oraz gastroskopię i kolonoskopię. Po kłótni, że dziecko tak już od trzech miesięcy choruje i nie może dłużej czekać udało załatwić się miejsce na oddziale na za dwa tygodnie. Zrobiono tomograf - wszystko ok. Wypisano małego ze szpitala, po to tylko , by za trzy dni przyjąć go ponownie , ale na inny oddział, by wykonać kolonoskopie i gastroskopie. Zrobiono ponownie badania kału na obecność pasożytów, w międzyczasie wykonano kolonoskopie. Mały nie bardzo chce na ten temat rozmawiać, wstydzi się. I nagle jest ! Diagnoza ! Pasożyt glisty ludzkiej ! 
Ucieszyła się Koleżanka, wreszcie wiedziała, co synowi dolega. Za siedmiodniową dawkę leku dla syna zapłaciła 350 zł, do domu go zabrała i leczyć zaczęła. Było dobrze. Mały przeraził się , jak w necie zobaczył, co w sobie ma, siłą woli chciał się wspomóc i wroga wygonić. Ale po trzech dniach znów zaczął się gorzej czuć, znów brzuch, głowa i gardło bolało. Tabletki do końca wybrał - ból był nadal. Jest nadal. Wczoraj zrezygnowana poszła do lekarza dla dorosłych. Do tych od dzieci nie było już numerków. Pani doktor to już taka emerytka, pracuje jeszcze , bo w domu siedzieć nie chce. Jeszcze dobrze koleżanka nie weszła z małym do niej, jeszcze nie powiedziała z czym przychodzi, pani doktor spojrzała na niego , spojrzała na nią i powiedziała - robaki macie. 
Rozpłakała się biedulinka. 
 - Bo ja właśnie z tym do pani przychodzę, pani doktor. Mały właśnie tabletki skończył i nadal źle się czuje.
 - I będzie. Jeszcze ze dwa miesiące. Tabletki zabijają dorosłe osobniki, larwy nadal w nim są. Lekarstwo działa, powoli powinno je wykończyć. Dawkę na za dwa tygodnie masz? 
- Mam. 
 - A jakie leki ?  - tu koleżanka podała nazwę której nie pamiętam niestety, na co pani doktor odrzekła:
- O matko! . Toś fortunę na nie wydała. A ty jakie bierzesz?
- Nie biorę. Nie kazano mi.
- A słodkie jesz? 
- Jem. Lubimy słodycze. Oboje.
 - No. Toście je sobie doobrze podkarmili. 
Doktor recepty na refundowane leki wypisała, 3,50 zł za sztukę, dietę błonnikową nakazała i do domu wygoniła.
 Będzie dobrze  - rzekła na koniec. 
A z naszą służbą zdrowia kiedy ? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A może coś napiszesz? :)