niedziela, 22 kwietnia 2012

Ja nie chcę! Pomóżcie.....

Moje dziecko chce obciąć włosy.... Mój Synek.... Ten młodszy. Teoretycznie nie ma w tym nic dziwnego i nawet należałoby się cieszyć, że taki już męski, prawie dorosły, decyzje o wyglądzie sam podejmuje, znudziły mu się jedne, czas na zmiany..... Tylko jakoś tak - mamuśka nie bardzo umie się z tym pogodzić. Nie umiem? Nie chcę? Serce mi się kraje na myśl samą....A wszystko zaczęło się dwa lata temu. A może nawet i wcześniej.
Jak się Bliźniak Pan urodził, to łysy był. Jego siostrzyczka, Róża, czarna cyganeczka ze szczotką na głowie, a on bledziutki, łysiutki, ślepka ino niebieskie wielkie, twarzyczka jak słoneczko okrągła. Róża zarastała, włoski jej do oczu wchodziły, Bliźniakowi dopiero szczecinka rosła. Ona warkocze, on pierwsze podcinanie. Przeze mnie. Maszynką. Po samej skórze. Nie dlatego, żeby się wzmocniły, bo w to nie wierzę, ale dla spokoju większego i trochę z przyzwyczajenia. Potem Bliźniak doszedł do wniosku, że uszy jakieś takie nie pod odpowiednim kątem są, trochę odstają, za szerokie, za duże, fryzura na pazia była najodpowiedniejszą. Ok. Chce, niech będzie. Przy buzi jak pełnia księżyca każde uszy odstają. Te najmniejsze też. Kości policzkowe powodują ich wygięcie.Ale chciał - miał. Jak mu do oczu wchodziły, do fryzjera latał. 
Róża wtedy włosy po pośladki miała. Piękne, gęste, ciężkie - ino czesać ich nie znosiła. Ileż to było darcia, ile krzyku, gdy za szczotkę łapałam i rozczesać próbowałam. Oj, działo się wtedy! Pamiętam, jak raz ze złością w czasie próby rozczesania wiecznie potarganej głowy mojej córki powiedziałam: Jak się nie uspokoisz, to nożyczki wezmę i jak nic, po samych uszach obetnę! Zobaczysz !
Po Komunii Pierwszej już była na szczęście, bo jak moje słowa usłyszała to mi się z rąk wyrwała i po wspomniane nożyce poleciała.
- Masz! Tnij! Obiecałaś!
I cóż było począć? Przecież żem rzekła, a słowa dotrzymywać nauczonam, więc w kucyka związałam, łzy otarłam, i jednym konkretnym cięciem nożycami krawcowej sprawę załatwiłam. Do dziś je mam. W kucyk związane w pudełku schowane. Leżą i przypominają.
Przez lata Bliźniak Pan kapucynka na głowie nosił, najstarszy w tym czasie gitarę kupił, grać zaczął, włos długi i zwiewny był mu potrzebny, zapuścił.  Przez dłuższy czas grzywkę jak Czasio na bok zaczesywał, gdy mu do oczu wpadała zarzucał nią na bok, czego nie znosiłam. A teraz włosy za ramiona ma. Gęste, ładne, nie po mamusi, bo ja pochwalić to się za bardzo nie mam czym. Mam, bo mam. Ale takie zwykłe i cienkie, kiedyś szare, teraz przefarbowane, bo i białe miejscami się zrobiły. 
Młodszy starszemu pozazdrościł, też do fryzjera przestał latać, zarastał. Ciężko było mi się wtedy do jego wyglądu przyzwyczaić, nie podobał mi się, na zmiany namawiałam, oczywiście przegrałam. Uparte te moje latorośle, swoje zdania mają i już! Nie przegadasz, do rozumu nie przemówisz, a może i lepiej tak? Bom przecież nie najmądrzejsza jest. 
 A teraz, gdy z lubością na niego spoglądam, loki jak u baranka podziwiam, dłońmi dotykam i nacieszyć się jego włosami nie mogę, on mi mówi, że do fryzjera idzie, obciąć się musi... Bo za długie, w kucyka wiązać nie chce, przy grze w piłkę przeszkadzają, oczy zasłaniają, zamiast się piłką zajmować to on włosy poprawiać musi. Twarz mu się zmieniła, wydłużyła, męskich rysów nabrała, wąs pod nosem kiełkuje, brew zarosła, a loki takie dziecinne, nie dla niego już.
Jak to nie dla niego ? Raz Róża prostownicę wzięła, wyprostowała bratu włosy, za łopatki miał. Mnie się nie podobało, ale on radość w oczach miał bo w końcu proste były przez chwilę, a o takich marzył od zawsze. A ja jego baranki uwielbiam! I już! A teraz znów na zmiany przygotować się muszę, bo przecież prawnie nie zabronię. Nawet jak do fryzjera nie zawiozę , to i tak sam poleci, bo fryzjerka w rodzinie jest, sprawę załatwi. A mnie ino rozpacz i łzy pozostają, na nowe przygotować się muszę..... A zmian nie chcę..... Gdzieś mi się te moje maleństwa za szybko dorosłe stają, swoje zdanie mają, mamusi już nie słuchają..... I bądź tu człowieku mądry.... I pogódź się z tym, żeś choć starsza wiekiem, korzenie zapuściłaś, do pewnych rzeczy się przyzwyczaiłaś - na nowe przygotować się musisz... A ja tak te jego loki uwielbiam! Mój cherubinek dorosnąć zamierza! Nieeee!