środa, 18 kwietnia 2012

Motyle

Jeszcze nie wiosennie, jeszcze zimno i nie tak, jakby się chciało. Jak nie pada, to wieje, jak nie zrywa kapeluszy z głów, to zalewa kołnierze i przywołuje dreszcze. Pogoda. Oprócz kobiet to chyba tylko jej nie daje się zrozumieć. Wszyscy już jesteśmy spragnieni słońca, słońca i jeszcze raz słońca! Jego ciepło na twarzy.... Hmm. Już nie pamiętam, jakie to uczucie. Obecnie pogoda męczy. Czy tylko mnie? 
Albo ciśnienie za niskie, albo ja za stara.... Heh. 
Wstęp pocieszający, prawda? Dalej może być już tylko gorzej. I niestety, tak właśnie będzie.
Jeszcze nie ma lata. Temperatura nie zachęca do jazdy na rowerze, a co tam dopiero mówić o motorach. O ścigaczach nawet nie wspominając. Ale o nich właśnie będzie. 
Trasa, przy której teraz mieszkam, kiedyś należała do jednej z głównych dróg w Polsce. Ruch na niej był taki, że jak ktoś chciał przejść przez ulicę, musiał czasami nawet i kilkanaście minut czekać. Gdy ciężarówki rozpoczynały swoje wieczorne kursy, aby się usłyszeć w domu, trzeba było okna zamykać. Latem ciężko. Czasami kieliszki i inne dziwadła poustawiane w segmencie za szybką drżały z powodu wibracji, które tworzyły się pod wpływem ciężaru przejeżdżających aut. Panowie się postarali, drogę szybkiego ruchu wybudowali i jest niby ok. Teoretycznie można teraz spokojnie i bezkolizyjnie do pracy dojechać, czasami tylko sąsiada spotkać, bo spać nie mógł i do sklepu z samego rańca po bułki poleciał.
Z powrotną drogą już jest gorzej. Rowery, dzieci, psy, koty i ścigacze. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak, nagle przelatują tuż obok ledwie o lusterko nie zawadzając. Po jednym to może jeszcze by się człowiek i otrząsnął, ale tu ledwie siły pozbiera i oddech złapie, a już następny przelatuje i tylnym światłem się naśmiewa. I jeszcze. I jeszcze. Podziwiam matki, które o dzieci małe się nie boją i samopas na chodnik puszczają. Podziwiam? No, powiedzmy. Psów na wsi też ostatnio sporo ubyło. Jakieś tylko dziwne plamy się porobiły na asfalcie. Zresztą, mój kot też zmiany natężenia ruchu jeszcze nie zaakceptował, a już z życiem się pożegnał. Przykro. Podwórkowiec był. Wcześniej mu się na szos nie spieszyło, nie łaził, teraz, jak cisza - poszedł. I już nie wrócił. Smutno. Bardzo smutno. Ale nie tylko on do domu już nie wróci. Są także inni. Odważni? Nietykalni? Bezmyślni? Nie mnie oceniać. Ale ja też skutki ich bezmyślności ponoszę.
Skrzyżowanie niewielkie, ruch taki sam, a dwoje ich na jednej ścieżce się nie zmieściło. Czyjaś matka syna nie zobaczy, być może żona męża a dzieci ojca też. Spieszyło mu się. Bardzo. Myślał, że zdąży? Może. Ale nie dał rady. Wyskoczył nagle jak Filip z konopi, nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd. Nie dał szansy sobie ani też Panu w niebieskim aucie. A wystarczyło zwolnić.
Żółty ścigacz na środku drogi na boku, czarny worek obok. Pan z niebieskiego samochodu zapłakany, roztrzęsiony, blady. Za głowę się trzyma, na boki nią kręci, nie wierzy. Przecież on już od lat samochodem jeździ, kilometrów przejechał tyle że hej! Nigdy żadnego mandatu, żadnego wykroczenia! Teraz też zgodnie z przepisami jechał, z głównej skręcał. Wcale tego motoru nie widział! Nie wie skąd, nie wie jak. Wierzę. Czasami też nie wiem skąd. I nie zawsze kolor dostrzegę. Czasami tylko czerwone światełko przez chwilę mignie, a człowiek zastanawia się czy przewidzenia ma czy też naprawdę coś obok niego przeleciało? 
 Czy ten starszy Pan pogodzi się kiedyś z tym, że o kilka sekund za wcześnie na złej drodze się znalazł? Czy będzie mu dane jeszcze kiedyś w spokoju za kierownicą usiąść i nie myśleć o tym, co stało się dziś? Czy nie przelęknie się nagle przelatującego motyla? 
 A czy ja, wsiadając jutro do auta, nie pomyślę o żółtym, kiedyś  pięknym motorze i jego właścicielu w worku na poboczu? Jasne, że pomyślę. Szkoda tylko, że Ci, co jeżdżą takim sprzętem, za małą wyobraźnię mają. Szkoda!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A może coś napiszesz? :)