sobota, 24 marca 2012

Jak nie szafa, to może facet chociaż?

Wiecie jak to jest, gdy mieszka się w starym domku, spod którego wiatr wyrwał kurzą łapkę przypadkiem i chatynka się skurczyła przez to co nieco? Gdzie przez okienka mróz zimą do środka zagląda rzeźbiąc wzory niepowtarzalne na szybach , gdzie drzwi choć klucz mają to i tak się nie zamykają, a po strychu ciągle ktoś chodzi i to nie żadne duchy tylko myszy co najwyżej, a jak ptaszek na dachu przysiądzie to w ciszy absolutnej też go usłyszysz? I gdzie kąt prosty ma inny kąt niż w matematyce a sufit miejscami jest bardziej równy niż gdzie indziej?No to taka moja chatka jest. Tu nie jeden, ale i dziesięciu chłopa by się przydało, by to wyprostować, wyrównać, podnieść a najlepiej zburzyć i nowe postawić. Jest jak jest, a nawet nie ma bo jakby kasa była to i willa też. Moja prababcia zawsze mawiała : jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma! I tego się trzymając od lat z kątami, ścianami, sufitami walczę zawzięcie i nieugięcie, bawiąc się w murarza,stolarza, tynkarza, płytkarza (?) i tysiące innych bliżej mi nie znanych zawodów. Jak chłop nie miał, to se zrobił sam. I ja tak samo. Ledwie dwa lata temu remont trwający w nieskończoność skończyć mi się udało ( dobrze, że dzieci po rodzinie się porozjeżdżały na wakacje i mieszkać tutaj nie musiały)  a tu już od nowa czas zacząć. Wiem wiem, fachowca wziąć, kasę wybulić, zadowoloną udawać i pod jabłonką w ogródku paznokcie malować. Niestety, taki obrazek to nie dla mnie. Skąpi grosz ze mnie, za wiele go nie mam to i nie rozdaje na prawo i lewo. A że ciekawość świata we mnie duża jest a na zwiedzanie zakątków pięknych i urodziwych  z dzieciakami to mi dwie, nie jedna fortuna potrzebna, więc inaczej się realizuję. Tu płytki położę (jeszcze nie odpadły! aż dziw! ), tu szafkę wymodzę, tu papę, tu kilka gwoździków, tam kilka dziurek i jest jak jest dla mnie ok. A i robota, choć może swoje niewielkie wady i niedociągnięcia posiada radość w sercu budzi i samozadowolenie daje. A jak!
Szkoda tylko że w systemie budowniczym przedwojennym, zwanym przeze mnie systemem baby Jagi ciągle coś się dzieje, coś się psuje, coś odpada i nigdy powiedzieć nie można, że robota skończona. 
I ta zima, która już na szczęście sobie poszła inne kraje męczyć też mi na nosie zagrała. Niby krótka, śniegu mało, mrozu ciut więcej, a jednak. W pokoju syna kret sobie na ścianie korytarz zbudował. Nie naprawdę, ale tak właśnie kojarzyło mi się zgrubienie, które na wysokości półtora metra od ziemi na  caluśkiej długości ściany powstało. Czort jaki czy co? Przyciesie nie tak dawno znowu wymieniane, a tu jakby chałupka walić się chciała i stać w miarę prosto już się jej znudziło. Pierwszy odruch  - przerażenie. Tyle pracy tu włożyłam, tyle serca, a ona z kamienia i walić się będzie? Nie wie, że kochana i mojej rodzinie potrzebna? Pomimo tego że mała, skromna i stara, bo już dawno setkę zaliczyła? Ale moja! Do wczoraj wytrzymałam. Jak tylko słońce dłużej niż przez chwilę przez okienka do środka zaglądało rozwaliłam kretowisko i przyglądać się zaczęłam. Żadnego kreta. Ryjki żadnej też nie znalazłam. Ale przyczyna jest! Od tego mrozu to się desce, która pomiędzy balami  (jakoś to się inaczej fachowo nazywa, alem nie obrotna w tych zagadnieniach) dziurę zatykała, wypaczyć zachciało.

Całym swoim jestestwem deseczka ta szacowna na domek mój malutki się wypięła i ścianę rozwaliła. Gwoździki jakieś słabiutkie pradziadek powbijał, bo im tylko łebki zostały. No, latek trochę minęło, ale jak gwóźdź to gwóźdź i robotę swoją do końca powinien wykonywać. Wzorując się na pracy przodków gwoździe wielkie wyjęłam, kilka wbiłam, deska na miejsce wróciła a ja za robotę się wzięłam. Bom ci ja malarz murowany, maluję okna, maluję ściany..... Guzik prawda. Nie maluję, bo szpachla i cała reszta, com w te dziurska powtykała schnie schnie i schnie i wyschnąć nie chce. Dziecko gościnnie na podłodze w drugim pokoju śpi, a ten jego malutki jawnie się ze mnie nabija i z robotą pogonić nie da. A jutro niedziela. Z pędzelkiem w dłoni, z muzą dookoła popołudnie jutrzejsze spędzę, dziecku pokój szykując i myśląc: dlaczego, do cholery jasnej , w tym domu ni faceta, ni szafy nie uświadczysz? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A może coś napiszesz? :)